SOS DLA UST - czyli coś na aktualne mrozy :)





Zimą, problem suchych ust jak i rąk pojawia się najczęściej. Uczucie to powoduje niemały dyskomfort, dlatego chciałabym przedstawiać krótkie recenzje moich ukochanych balsamów do ust, które w tym okresie ratują moje spierzchnięte usta.

Bo tak naprawdę, to pomadka pomadką, ale w zimę nie wyobrażam sobie nienałożenia bazy na ustach w postaci właśnie tych kieszonkowych perełek.

Z kilkunastu przetestowanych balsamów wybiorę trzy. Zaczniemy od 3 :)


                                                                      MIEJSCE NUMER 3:




Przez wielu uważanych za błogosławieństwo na wszelkie suche miejsca, a dodatkowo oznaczony kosmetykiem wszech czasów.

Kremik uniwersalny - Tander Care, 15ml - zapach różany. 

Jest faktycznie dobry, ale nie znalazł się on u mnie na pierwszym miejscu;

Zapach różany niech was nie zdziwi. Ostatnio stwierdziłam, że mam małego fioła na punkcie wszelakich produktów z różą. Uwielbiam syrop różany do latte (ile go ja się naszukałam po mieście..), pączki z różą, olejki różane, kanapki z marmoladą (wyłącznie różaną) Same róże również mam posadzone na działce.

Ale wracając do balsamu.
Produkt jest dobry, bo spełnia swoją funkcje czyli nawilża, koi i ochrania na dłuższy czas.
Jednak z konsystencją się nie polubiłam. Produkt ten również natłuszcza przez co dla mnie jest zbyt lepiący, a jak posmaruję nim suche miejsca na rękach to mam ochotę iść i od razu go zmyć ;)

Jednak jako, że to krem wielofunkcyjny faktycznie zasługuje na swoją uwagę. Bardzo dobry jest do użytku na łokcie, zadrapania, a nawet niektórzy używają go na pięty na noc.

Dla mnie spełnia on swoją funkcję nawilżenia ust, a do tego ma ładne opakowanie. Kupiłam go za 12 zł i ta cena jest dla mnie jak najbardziej OK. Patrząc na ceny w internecie - 26 zł, to tyle bym za niego nie dała.


                                                                      MIEJSCE NUMER 2:




                                                         
Druga rzecz, którą odkryłam nie dawno, to pięknie wykonany mały słoiczek wypełniony po brzegi miodowym balsamem firmy NUXE Rave de Miel, 15ml
Jest to mój 3 produkt tej firmy.

Kupiłam go na promocji w zestawie świątecznym z moim kremem, który używam już od roku. (Dodatkowo w zestawie znajdował się olejek do ciała. Całość kosztowała mnie 64 zł - sam krem kupuję za 60 parę złotych, dlatego uważam, że był to dobry zakup).

Balsam jest regeneracyjno - pielęgnujący. Ma zapach grejpfrutowo - miodowy, rześki.
Nie do końca lubię balsamy, które nakłada się palcami, bo nie uważam by był to higieniczny sposób, ale faktycznie one działają więc wyjścia nie mam :)

Jest to produkt konkretnie dla suchych i spierzchniętych ust i radzi sobie ze swoją rolą znakomicie.
Zawiera on około 78% składników pochodzenia naturalnego (miód, olejki roślinne ze słonecznika, słodkich migdałów i róży piżmowej (róża! :-) ), nagietek, masło shea, esencja z grejpfruta).
Skład zatem jest bardzo fajny, opakowanie jest schludne, ładne, powiedziałabym nawet, że eleganckie.
Ogromnym jego plusem jest wydajność. Nakładasz, nakładasz, nakładasz i końca nie widać.

Dlaczego nie jest na pierwszym miejscu? Znów konsystencja. Próbując pierwszy raz miałam dziwne uczucie, gdyż ciężko mi go było nałożyć na palec. Konsystencja jest bardzo zbita, powiedziałabym nawet, że jest dość tępa, która dopiero pod wpływem ciepła się rozrzedza. Jednak konsystencja jest taka ze względu na skład tego balsamu, więc winić go raczej nie możemy.

Sprawdzając cenę w internecie  - 49 zł :o
Ok, lepiej poczekać na promocję :)


I wreszcie...:)

                                                                      MIEJSCE NUMER 1:





Lano maść marki ZIAJA, 15ml


Moim najlepszym ratunkiem przed wiatrem i mrozem jest maść, która tak naprawdę nie jest do końca przeznaczona do ust. Producent kieruje produkt dla karmiących mam do łagodzenia podrażnionych brodawek sutkowych. Ale! Produkt ma w sobie jednak lanolinę, która świetnie działa na również podrażnione usta. Co mi się podoba najbardziej? NIE LEPI SIĘ. Usta są po porostu nawilżone, gładkie i ładnie się błyszczą. Bardzo łatwo się nakłada. Dodatkowo? Skład: Lanolina. Koniec. To właśnie wystarczy - żadnych zbędnych składników. Sama stosuje metodę, że im mniej w składzie tym lepiej, a już tym bardziej odrzuca mnie alkohol na pierwszych kilku miejscach. Wtedy zapala mi się żółta lampka - uciekaj!

Lano maść kosztowała mnie 11 zł w firmowym sklepie ZIAJA. Zapewne można ją taniej wyszukać, bo w sklepie w którym kupowałam faktycznie są ceny...jak na tę markę wysokie.

Jedyne do czego nie polecam, to nałożenie jej przed pomadkami matowymi. :)





I na koniec...

Jestem bardzo ciekawa balsamu marki EOS, prezentuje się równie ładnie no i jest też zachwalany. Co o nim uważacie? Przebiłby Lanomaść? ;)


5 komentarzy:

  1. Mam tą maść z Ziaji, używam ją na ust głównie na noc :) jest świetna !

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tak, nałożona na noc bardzo nawilża :- )

    OdpowiedzUsuń
  3. Nice post, thanks for sharing. I'm your new GFC follower. Happy New Year ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you very much. Happy New Year to you too ;)

      Usuń
  4. Muszę wypróbować numer 1 moje usta zawsze przez zimę cierpią :/

    Kiudlis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw komentarz, będzie mi bardzo miło. W komentarzu nie musisz się promować - sama chętnie obejrzę Twój blog :)

Copyright © 2016 MARJASSI LIFE , Blogger